sobota, 3 stycznia 2015

Rozdział IV - Mało wesołe święta czyli jak zepsuć choinkę

- Czy to są.... To nie możliwe! To są skarpetki w reniferki! –powiedział Loras z bananem na buzi. Przymierzył je od razu. Leżały jak ulał. Brązowooki otoczył mnie ramieniem i przycisnął tak mocno do siebie, że prawie straciłam dech w piersiach. –Kiedyś się z tobą ożenię i będę miał 3 dzieci! Nie no… Wiesz może, co dodali do tej herbaty? A poza tym, dlaczego dałaś mi teraz te skarpetki?
- Bo pod choinką będzie prezent niespodzianka –powiedziałam z uśmiechem. Zmarszczył zabawnie nos. Chciał od razu dowiedzieć się, co dostanie. Jednakże jak wiemy ciekawość to pierwszy stopień do Podziemia. –Powiem tylko tyle. Będą to dwa przedmioty. A jeden jest ciepły a czasami zimny, miękki i czasami twardy, różowy a zarazem czerwony.
Chłopak zamyślił się jednakże te podpowiedzi brzmiały tak jakbym powiedziała „twój prezent jest materialny!” Ciężko było się domyśleć, że ten prezent to coś, co w tym czasie będzie mu bardzo potrzebne do szczęścia i korciło mnie by mu powiedzieć jednakże nie powiedziałam już nic. Będę wrednym człowiekiem niczym dzieciak Nemezis bez urazy oczywiście dla jej dzieci. Z dołu usłyszałam jojczenie sióstr Lorasa, które wrzeszczały coś, że będzie sprawdzanie czystości. No i wszystko super fajnie, gdy nagle dochodzi do ciebie to, że to ty masz sprawdzać czystość. I lecisz na złamanie karku po długopis, białą rękawiczkę oraz karteczkę. Zawsze chciałam być perfekcyjną panią domu, ale jakoś u siebie nie potrafiłam utrzymać porządku i zazwyczaj Nicole pomagała mi ogarnąć domek przed ludźmi, którzy sprawdzali. I jakoś na 5 możliwych punktów często miałam 3 bądź nawet, 4 jeśli akurat miałam w tym domku sojuszników,(czyli jeśli sprawdzał domek Demeter). Zaczęłam od domku Demeter, bo domek Hery był zamknięty podobnie jak Posejdona chodź dowiedziałam się od kogoś, że owy domek ktoś kiedyś zamieszkiwał. Jak zawsze zielony domek Demeter lśnił czystością a w powietrzu unosił się zapach wonnych kwiatów. Przejechałam dłonią z białą rękawiczką po półce z książkami. Zacmokałam i pokazałam czystą białą rękawiczkę.  Ogólnie cały parter był tak czysty, że patrząc w parkiet mogłam zobaczyć samą siebie. Wlazłam na górę do Lorasa i jego pokój był niczego sobie. Uśmiechnęłam się głupkowato i zaczęłam podchodzić niebezpiecznie do jego szafy. Ten tak mocno zagryzał wargę jakby tam było coś, czego nie powinnam otwierać jednak, jako młody sanepid musiałam zajrzeć nawet, jeśli bajzel w środku wydłubie mi gałki oczne. Szarpnęłam mocno, ale ze szafy nic nie wyleciało. Ciuchy były poukładane a półki powycierane z kurzu. I wtedy zauważyłam drzwiczki. Oklejone w karteczki, lecz kiedy przeczytałam jedną zaczęłam się rumienić niemiłosiernie. Przeczytałam to, co kiedyś do niego powiedziałam. „Świat nie potrzebuje bohatera. Świat potrzebuje miliona bohaterów a i tak będą wojny. To, po co w ogóle bohater? Żeby zrobił zamieszania i rozwalił miasto? Raczej by się nie cieszyli z tego powodu. Bo jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził”. Wzięłam kolejną karteczkę i tym razem się uśmiechnęłam. Cytat Tyriona Lannistera „Umysł potrzebuje książek podobnie jak miecz potrzebuje kamienia do ostrzenia”. Było i oczywiście ich trzy razy więcej, ale po minie, Lorasa przystałam na tych dwóch. Zrobiłam poważną minę nie mówiąc od razu oceny. Stanęłam u nich w salonie i uśmiechnęłam się pokazując piątkę. Dałam im, dlatego że było czysto, ale i tak powiedzą, że to ze względu na Lorasa. Nie ma to jak siedzieć tu parę dni a już krążą plotki, że jesteśmy razem… No logika. Czy to takie trudne zauważyć przyjaźń? Po za tym, kiedy wychodziłam dostałam od starszej siostry lizaka w kształcie laseczki na pocieszenie, iż przed mną jeszcze parę domków (około 16) a po za tym jeszcze swój muszę dokończyć dekorować na bardziej świąteczny. Zabawne jest to, że żyjemy w świecie bogów, ale gwiazdki nie odpuścimy. To jest w nas za bardzo zakorzenione. Nawet satyry dzisiejszego dnia przebierają się za renifery a nimfy za pomocnice mikołaja.  Chejron zamienił się w świętego mikołaja, do którego co chwila lgnęli młodsi obozowicze. A ja w śniegu po kostki brnęłam z domku do domku oceniając i niektórzy byli z oceny zadowoleni inni tak nie za bardzo.  Domek Hefajstosa tak cieszył się z 4 punktów, że zaczęli śpiewać, czego nie polecam słuchać.  W szczególności taki ala Latynos, który darł się na cały domek. Był usmarowany smarem, przez co jego oczy wyglądały tak jakby koś mu je podbił. Nazywał się Leo i jako jedyny z dzieci Hefajstosa dał mi cukierka a dokładnie różową landrynkę, po czym perfidnie do mnie mrugnął. Odmachałam wtedy wszystkim i czym prędzej wyszłam. Najładniej wyglądał domek Iris i zawsze mnie się podobał ze względu na tą dobraną kolorystykę chodź dzieci owej bogini często eksperymentowały z kolorami to jakoś zawsze im wychodziło. Ich domek był uporządkowany jak zwykle, kiedy przychodziła ekipa od sprawdzania czystości i ich sposobem na porządek było nie ruszanie żadnej rzeczy, dlatego też test białej rękawiczki nie wyszedł zbytnio pomyślnie. Po sprawdzeniu wszystkich domków musiałam szybko oddać karteczkę z ocenami naszemu Mikołajowi i wrócić do domku. W środku czekał już na mnie brat, który musiał akurat wrócić, ale już per supermanowi nie chciało się iść posprawdzać ze swoją siostrzyczką domków. Na szczęście przynajmniej przystroił domek, z czego byłam naprawdę zadowolona.  Siedział w salonie pocierając szmatką zdjęcie, Thali. Razem zrobiliśmy z tej nory normalny domek a dzięki owemu Latynosowi mieliśmy nawet ogrzewanie.
- No to zaraz Wigilijna kolacja i prezenty. –powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. Rzuciłam się na kanapę obok brata. –Mam mały prezencik dla ciebie, ale będzie pod choinką.
- Z tego, co słyszałem zrobiłaś prawie wszystkim prezenty. –powiedział –Ja też mam coś dla ciebie i to też jest schowane pod choinką, bo w końcu jesteś moją siostrą.  Znamy się tylko 2 dni, ale to zawsze dłużej niż byśmy się dziś poznali.
- Taaa –szturchnęłam go delikatnie –A fajna jest ta nasza siostra? Ta Thalia. Fajnie by było gdyby przybyła na święta, ale pewnie to marzenie ściętej głowy. Co nie? Najwyżej, kiedy przyjedzie to dostanie od mnie bransoletkę. Napracowałam się. Wiesz jak trudno kupić mulinę? Jeszcze gorzej było z nauczeniem się supełków i wcale 1/3 nie zrobiła Nicole. Skądże znów…
Chłopak zaśmiał się, lecz nie spojrzał na mnie. Irytowało mnie to, że mój brat wolał patrzeć w obrazek niż przebywać z siostrą a jak już nie patrzył w zdjęto to oczywiście przebywał ze swoją dziewczyną i przyjacielem, więc często mówił mi, że mogę iść z nimi. Ale tak szczerze to Leo mnie przerażał i często strzelał jak żołnierz z karabinu sucharami. I to tak suchymi, że nie wiedziałaś czy to potomek Karola Strasburgera czy naprawdę opowiada tak suche żarty, że błagasz Posejdona o wodę. Lecz przyznać muszę, że nie był brzydki, ale rozmowa o nim doprowadzała do szlaku biednego, Lorasa którego irytowało to, że raz powiedziałam coś o tym gostku i wtedy palną „A ja nie jestem przystojny?” i dodał te oczy kota z Shreka wtedy zazwyczaj odpowiadałam „Jesteś tak przystojny jak Sid z Epoki lodowcowej” a on robił minę z memu „OKAY”. Chodź zapewne wolałby usłyszeć, że jest przystojny. No cóż od mnie to nie usłyszy no chyba, że spyta się przed randką z jakąś dziewczyną czy dobrze wygląda. No chyba, że nie będzie dobrze wyglądał to wtedy nie powiem mu, że wygląda przystojnie. Nie będzie na to zasługiwał.
Razem z blondynem wyszliśmy z domku a ja pobiegłam szybko do jadalni gdzie już trochę ludzi się zebrało. Na zewnątrz była wielka choinka a pod nią wiele prezentów chodź tak naprawdę to były po prostu wielkie torby. Usiadłam przy stoliku a koło mnie usiadł Loras, który złamał zasady. Zepchnęłam go z ławki a ten jednym ruchem dłoni sprawił, że korzeń pewnej roślinki owinął się wokół mojej nogi i uniósł wysoko tak, że wisiałam do góry nogami. Jason śmiał się a ja wisząc tak miałam zamiar mu przywalić, ale tak żeby go jego piękna dziewczyna nie poznała. W końcu i mój przyjaciel dał za wygraną i po raz pierwszy postawił mnie delikatnie na ziemie a nie po prostu puścił tak, że mogłam złamać sobie kręgosłup lub przerwać rdzeń kręgowy i umrzeć. Chejron zacmokał niezadowolony. Chłopak zaczerwienił się wiedział, że jak centaur cmokał to cała ta sprawa pójdzie do jego matki a znając ciotkę Demeter to chodź nie mogą się bogowie spotykać ze swoimi dziećmi to i tak jakimś sposobem dostanie solidny ochrzan i tak szczerze to dobrze mu. Zauważyłam też coś niecodziennego a dokładnie naprawdę solidny fortepian. Małe dziewczynki już po chwili otworzyły klapę i zaczęły brzdękolić.  Jednakże prawdopodobnie właścicielka owego instrumentu złotowłosa Daien córka Apolla była niezmiernie oburzona tym, że ktoś, ktokolwiek prócz niej dotyka jej boskiego instrumentu. I wtedy zauważyłam, że mogłam mieć rację, co do „boskiego instrumentu”, bo wyryta była lira Apollina. Czyżby jej prezent pod choinkę? Chejron zasiadł na swoim miejscu podobnie jak Dionizos i cała reszta obozowiczów. Zaczęła się wieczerza. Oczywiście składaliśmy sobie życzenia i byłoby idealnie gdybym nie doszła do tego Latynosa, z którym naprawdę nie chciałam zbytnio składać życzeń. Znaczy wiem, że to niezbyt miłe z mojej strony, ale…
- Zwiewałaś od mnie –zaśmiał się a ja przygryzłam mocno wargę. –Nic nie szkodzi. Zapewne gdybym był pośród lwów wszystkie by zwiały widząc moją urodę. Więc życzę ci, aby „kochana” Afrodyta była dla ciebie bardziej wyrozumiała niż dla mnie. By twój ojczulek nie zabijał każdego twojego adoratora piorunem i nie zsyłał ich od razu do Tartaru.
- A tobie życzę, aby jakiś bóg czy bogini żartów się nad tobą zlitowała –uderzyłam go delikatnie w ramię –No i może Afrodyta chodź nie wiem czy na twój przypadek poradzi. Młocie.
- Twoje życzenia są jak miód na moje dopiero, co odetkane uszy. Nie zatykaj mi ich znów –wyszczerzył zęby. Znowu uderzyłam go w ramię tym razem o wiele mocniej i nawet mocniej niż zamierzałam. –Ał. Mocną masz łapkę księżniczko. Ach no tak jesteś Sofa tak, więc sofo idę coś zjeść.
- Sophie! –burknęłam i podeszłam składać życzenia do dziewczyny Jasona –No to wszystkiego, co tam sobie zażyczysz nawet jednorożca przemierzającego tęcze… Eh, co ja gadam. Życzę ci abyś była szczęśliwa z moim bratem, ale chodź raz przypomnij mu, że ma siostrę.
- Dobrze –powiedziała z uśmiechem. –Zazdrosna jesteś? Może lepiej nie będę pytała. No to zdrówka kochana ażeby cię bogowie nie opuścili wtedy, kiedy będą ci najbardziej potrzebni. No i tak między nami to życzę ci jakiegoś miłego chłopca. Chodź patrząc po tobie jesteś raczej mną, więc życzę ci abyś miała, komu skopać tyłek, jeśli będziesz na coś lub na kogoś zła.
Uśmiechnęłam się delikatnie i na tym był koniec składania sobie życzeń i kiedy wracaliśmy do stolików okazało się, że stolików nie ma a powstał jeden wielki stół. Dionizos wskazał na miejsce koło siebie i o dziwo uśmiechnął się, co było dla niektórych tak dziwne jakby Nemezis zrobiła coś dobrego czy no nie wiem Demeter pogodziła się z Hadesem według herosów w obozie uśmiech Dionizosa zdarza się raz na ruski rok. Wszyscy zaczęli pożerać dania, gdy nagle jeden heros zaczął się dusić. Wiedziałam, co robić, więc zerwałam się na nogi, lecz ubiegł mnie inny heros, który sprawił, że kawałek jedzenia, które utknęło mu w przełyku trafiło mi w policzek, przez co łokciem uderzyłam o brzeg leża z barszczem, który ku mojemu szczęściu był gorący i wylałam go sobie na kolana. Nie było to przyjemne. Wstałam z krzesła a do mnie podbiegł brat jakieś dziecko Apollina i Leo, który chciał się jakoś przydać. Dałam mu swoją dłoń a jego dłonie stanęły w ogniu ledwo się wyrwałam chłopak się cofnął potknął o uszko i wylądował na choince. Wszyscy szybką akcją przenieśli prezenty z pod choinki na stół. Skupiłam się na pogodzie wiedziałam, że uda mi się przywołać deszczowe chmury. Gdybym była dzieckiem Posejdona mogłabym przywołać deszcz jednak nie jestem i mogłam tylko przywołać deszczowe chmury, które zgasiły choinkę i przy okazji sprawiły, że aż tak nie piekło mnie miejsce gdzie wylałam sobie barszcz. Po sekundzie deszcz okazał się być ulewą, którą nie mogłam powstrzymać. Na szczęście z pomocą blond supermana udało się okiełznać pogodę. Hip hip Hura. Tak to był całkowicie przepiękny sarkazm gdyż byłam w 100 % pewna, że dałabym radę. Chejron już odczytywał, kogo jest wielka paczka. W tych paczkach były mniejsze oczywiście paczki od różnych ludzi. Na przykład ja dostałam paczkę, w której był prezent od taty, Lorasa, Nicole, Dionizosa i Jasona. Usiadłam gdzieś pod ścianą gdyż moje siedzenie nie nadawało się do użytku. Od taty dostałam piękną tarczę z płaskorzeźbami przedstawiającymi dzieci taty. Tak żeby mnie dowartościować. Od Lorasa dostałam przecudowny prezent, bo rękawiczki, które wyglądały jak renifery z czerwonymi pomponami, jako nosy. Nicole za to się postarała o oldskulowe tenisówki oraz książkę pani J.K. Rowling „Baśnie Barda Beedle'a” które zapewne będę czytać aż skończę nawet, jeśli zarwę przez to nockę. Dionizos dał mi coś, co było najlepszym prezentem ever. Był to pies i to nie byle, jaki pies był to kundelus pospolitus zwany po prostu kundel. Był przyjazny i coś czułam, że nie raz uratuje mi zadek, więc nazwałam go Lucky. Był jeszcze drobny upominek, od Jasona. I była to mała figurka w kształcie pioruna, która okazała się być bransoletką. Spojrzałam na mojego brata, który stanął na stoliku wypinając dumnie pierś. Czyli najwyraźniej już odnalazł mój prezent, który był zwykłą agrafką w kształcie „S” supermana. Za to Loras trzymał coś przy policzku najwyraźniej też mój prezent. Ocieplacz do rączek działał swoje i najwyraźniej wolałby by był ocieplaczem do policzków niż do rąk. Wstałam w końcu z psem pod pachą i torbą w drugiej dłoni. Piesek był spokojny i tylko merdał ogonem, kiedy widział nowe twarze, ale najbardziej to rwał się do Dionizosa. Puściłam go a ten wskoczył na jego kolana. Zaśmiałam się był to energiczny psiak.  Piper wyrwała mnie z zamyślenia.
- Jak widzę przemyślany prezent –wskazała brodą Jasona, który krzyczał „Jestem panem świata” a wiatr owiewał mu włosy. Zaśmiałam się. Szczerze to wydawał mi się takim supermanem jednak teraz jak tak na niego patrzyłam… Jednak nie nadal widziałam supermana. Taka już uroda dzieci Zeusa.

1 komentarz:

  1. Nominuję cię do LBA http://recenzje-a-ksiazki.blogspot.com/2015/04/nominacja-do-lba-vol2.html

    OdpowiedzUsuń